Czerwiec- lipiec 2014
Przez 4 tygodnie zajmowaliśmy się wyleczeniem i zadbaniem o olbrzymka, który trafił do nas z okropnie zaniedbanymi uszami, chorobą skóry spowodowaną inwazją pcheł, wychudzony i zabiedzony. Nie wiadomo dlaczego biedak nie miał domu, bo to psiak niezwykle cierpliwy i grzeczny, po prostu psi ideał, w dodatku naprawdę śliczny. Przykre zabiegi znosił niezwykle spokojnie, był wdzięczny za okazane serce i opiekę. Dom stały zaoferowali mu bardzo wrażliwi i ciepli ludzie, ma u swojej nowej rodzinki psi raj. Jestem o niego całkowicie spokojna, bo trafił na najlepszy dom, jaki można wymarzyć dla tak doświadczonego przez los biedaka.

 
     
Marzec - maj 2013
Niemal równocześnie z Jogą przebywał z nami Oti. Przywieźliśmy go z Oławy, gdzie w klatce na króliki, w brudzie, zarośnięty od dawna bezskutecznie próbował się wydostać na wolność (uszy miał przetarte do łysiny prawdopodobnie od prób przepchania się przez pręty klatki). Niemal od razu dał się poznać jako wesoły, zadziorny psiak spragniony zabaw, ludzkiego i psiego towarzystwa, otwarty i niepamiętliwy. Niestety miał jedną wadę (i zapewne dlatego trzymano go w klatce) - znaczył teren, tzn. co najmniej kilkanaście razy dziennie podlewał nam meble i ściany. Nie ma się co dziwić - trafił pod dach trzech czarnych piękności, więc chciał pokazać, jaki z niego fajny facet i zawłaszczyć harem dla siebie. Długo trwało przekonanie go, żeby tego nie robił, ale udało się tego dokonać (częściowo sukces zawdzięczamy kastracji chłopaka). Jak tylko go ogłosiliśmy do adopcji, od razu znalazł ludzi, którym przypadł do gustu i kilka dni później zamieszkał z nimi, gdzie ma do dyspozycji piękny dom, ogród, codzienne długie spacery i perspektywę wyjazdów ze swoimi ludźmi na dalekie eskapady.

 
     
Luty 2013 - kwiecień 2013
Kolejny nasz "nabytek" to Joga - maleńka sunia ze szczątkowym oczkiem, bardzo zaniedbana i podszyta paralizującym strachem, która przyjechała spod Krakowa. Nie było łatwo zdobyć jej zaufanie - kilka miesięcy trwało przełamanie lęków na tyle, by można było zacząć szukać jej domu. Trzeba było też usunąć jej oczko, bo było źródłem infekcji, została też wysterylizowana. Jogusia znalazła ciepłych i cierpliwych ludzi aż w Wałbrzychu - otoczyli ją miłością i będzie tam na pewno szczęśliwa.

     
Grudzień 2012 - styczeń 2013
W grudniu pod naszym dachem znalazła się Shila - pojechaliśmy po nią aż pod Inowrocław, w zimowych warunkach, nocą (bo w dzień przecież trzeba być w pracy). Ta cudowna sunia w schronisku spędziła aż 2 lata! Całe jej ciało okalała ogromna blizna, z szerokim bliznowcem bez sierści. Nie mogliśmy pozwolić, by spędziła w tym miejscu kolejną zimę. Nasz zaufany weterynarz przy okazji usuwania guzków na listwie mlecznej pięknie wyciął sporą część bliznowca, dzięki czemu po odrośnięciu sierści blizna będzie prawie niewidoczna. Shilę pokochali wspaniali ludzie - ma teraz cudowną rodzinę , a w niej trójkę przemiłych, wrażliwych dzieciaków. Jesteśmy szczęśliwi śledząc jej losy i patrząc, jak rozkwita po latach spędzonych w więzieniu.

 
     
Marzec-maj 2012
Kolejną suczką, która na pewien czas zawitała pod nasz dach była Bajka. Razem ze szczeniętami , wychudzona i zaniedbana trafiła do schroniska. Jej dzieci szybko znalazły domy, a ona została w schronisku, coraz smutniejsza i z małymi szansami, by ktoś docenił jej urok ukryty pod ogromnym płaszczem zaniedbanego futra. Rzeczywiście, u nas szybko zmieniła się w śliczną istotkę, kochaną przytulankę, pełną radości iskierkę. Gdy po wysterylizowaniu zaczęliśmy szuać jej domu, okazało się, że chętnych na jej adopcję jest bardzo wielu. Ostatecznie trfiła do bardzo miłych ludzi, dla których jest oczkiem w głowie.

 
     
Luty-kwiecień 2012
Po wyadoptowaniu Heidi przygarnęliśmy dwie sznaucerki miniaturowe - matkę i córkę, wyrzucone z pseudohodowli. Zaopiekowaliśmy sie nimi, żeby miały większą możliwość znalezienia nowych domów. Młodsza nie musiała długo szukać wrażliwych ludzi, którzy zdecydowali się na jej adopcję, wystarczyło wyleczyć jej uszy i zadbać o sierść, ale starsza spędziła z nami 3 miesiące, gdyć musiała przejść dwie operacje wycięcia listw mlecznych. W końcu też odnalazła swoją przystań na starość, w dodatku u ludzi spokrewnionych z rodziną, do której trafiła jej córka. Nasze obrzymki opiekowały sie maluchami, które dzięki temu szybciej nauczyły się jak mieszkać w normalnych domowych warunkach, innych niż miały dotychczas.

 
     
Grudzień 2011- styczeń 2012
Przez 6 tygodni przeżywaliśmy przygodę z Heidi. Heidi to sunia, którą wzięliśmy ze schroniska, by w komfortowych dla niej warunkach szukać jej domu. Sunia była zagłodzona, odebrana poprzednim właścicielom po kilku interwencjach i umieszczona w schronisku, gdzie jednak nie dawała sobie rady.
Heidi wniosła do naszego życia wiele radości, a naszym sukom nie pozwoliła się nudzić - próbowała zaburzyć istniejący porządek w sforze, rzucała się na jedzenie (niekoniecznie swoje) i pożerała je z prędkością światła, a na spacerach wyraźnie dawała im do zrozumienia, że Państwa nie trzeba wcale słuchać, tylko można sobie chodzić własnymi drogami. Odkarmiliśmy ją, a także poddaliśmy sterylizacji. Dopiero po tym zabiegu można było zacząć rozglądać się za domkiem dla suni. Okazało się, że z taką urodą i radością życia domku nie szukała długo - chętnych do jej przygarnięcia było kilka rodzin.
Znalazła cudowny dom na Śląsku i już od nas wyjechała.
Teraz tęsknimy, bo Heidi była pełna uroku i bardzo ją polubiliśmy, niestety czwarty pies w domu nie wchodził w rachubę. No i w końcu nasze psy znów nas słuchają, bo nikt nie kusi ich "do złego"!

 
     
     
Grudzień 2010
Tajga, sunia ze schroniska w Ostrowii jest z nami już prawie dwa lata! Kocha zimę, bo właśnie zimową porą po raz pierwszy po długim pobycie w schronisku i zaznała wolności. Uwielbia tarzać się, nurkować w głębookim puchu w poszukiwaniu myszy, ale zwykle jest bardzo poważna i dopiero uczy się zabaw. Grace zaakceptowała koleżankę, Tajga sprawdziła się też jako "ciocia", choć obawialiśmy się, czy nie będzie zazdrosna o szczenięta. Szczenięta się dawno już porozjeżdżały po nowych domach, z nami została Honda, a Tajgusia świetnie dogaduje się z obiema olbrzymkami. W schronisku jej dni były policzone, zaraz po przybyciu do nas została poddana operacji z powodu ropomacicza, a w tamtym miejscu zrezygnowana nawet już nie opuszczała budy - nikt nie przejmował się jej stanem zdrowia.
Tajga kontempluje zachód słońca Lubi też samotne przemyślenia nawet w pełni dnia.